wtorek, 28 stycznia 2014

Zachłanność trzecia.

                Twoja cierpliwość przerażała Cię. W duchu podziwiałaś samą siebie, że umiesz tak panować nad emocjami kiedy zostawałaś zmuszana do chodzenia po sklepach w poszukiwaniu idealnej sukni ślubnej dla panny młodej. Z udawaną ciekawością słuchałaś jaki to jej narzeczony jest cudowny, jak bardzo cieszy się na ten ślub, a jeszcze bardziej na to, że to ty pełnisz rolę jej świadka. Nie wiedziałaś jak zakomunikować „przyjaciółce” że na ich ślubie się nie zjawisz.
- Gabi, blado wyglądasz, co się dzieje? – po kilku godzinach chodzenia po sklepach wstąpiłyście na do małej kawiarni.
- Po prostu jestem zmęczona, nic się nie dzieje. Potrzebuję kawy, dużo kawy! – udawany uśmiech wychodził Ci perfekcyjne. Byłaś lepszą aktorką niż ktokolwiek mógł sadzić.
- Skoro tak mówisz – wzruszyła ramionami. Aga nigdy nie zamartwiała się stanem innych, nie trzeba było jej specjalnie przekonywać, nie dociekała. Za to ją lubiłaś, bo obawiałaś się, że w tym momencie mogłabyś wybuchnąć.
                Zamówiłyście po kubku kawy na wynos i każda z was udała się w swoją stronę.
                Jak wiele znosiłaś oglądają przez najbliższe dni obrazek szczęśliwej pary. Chciałabyś być na jej miejscu. Chciałabyś, żeby Ciebie całował, przytulał po wygranym meczu, żeby to wam znajomi niedługo życzyli wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia i dużo dzieci. Ale  nie, nie dla Ciebie było miejsce u jego boku, nie ty miałaś być szczęśliwa. Ty miałaś cierpieć. Bo ludzie mówią, że miłość jest piękna. Gówno prawda. Dla Ciebie miłość znaczyła nieprzespane noce przez łzy, dziesiątki chusteczek mokrych od słonych łez, co ranek podpuchnięte oczy. Dla Ciebie miłość była cierpieniem każdego dnia gdy widziałaś szczęście Twojego ukochanego. Twoje serce już dawno rozpadło się w drobny mak, a ty nie miałaś siły go pozbierać.
                Mała lampka oświetlała cały pokój, a ty skrupulatnie poprawiałaś kartkówki uczniów. Twój stoicki spokój przerwał dzwonek do drzwi. W całym mieszkaniu było ciemno więc udawałaś, że nikogo nie ma. Jednak gość nie dawał za wygraną. Wiedziałaś kto był tak uparty. Zeskoczyłaś z krzesła  i niechętnie otwarłaś drzwi. Za nimi stał nie kto inny jak ON z butelką Twojego ulubionego wina w dłoni. Zdziwił się na Twój widok. No tak ujrzenie Cię w nie wyjściowym stroju to rzadkość.  Ale bez żadnego, nawet najmniejszego pytania, czy słowa wparował do Twojego mieszkania. Taki miał zwyczaj.
- Co Cię tu sprowadza? – zapytałaś – wzruszył ramionami i opadł na kanapę – jestem zajęta – wskazałaś na stertę klasówek na stole.
- Widzę – nic, ale to nic sobie z tego nie zrobił. Wstał, przyniósł z kuchni korkociąg i dwa kieliszki do wina.
- Nie piję – stałaś się poniekąd obojętna na jego obecność tutaj i wróciłaś do swojej pracy. Jednak jego upartość była ogromna i po chwili postawił przed Tobą kieliszek z czerwonym napojem – mówiłam, że nie pije!
- Jezu, Gabi, wyluzuj się – położył swoje dłonie na Twoich ramionach delikatnie je masując -  jesteś spięta – Przyjmowałaś jego poczynania ze spokojem chociaż przez Twoje ciało przebiegł przyjemny dreszcz. Przymknęłaś oczy delektując się tym momentem, po chwili czułaś już jak jego usta całują  Twoją szyję, a dłonie zsuwają ramiączko bluzki i stanika.
                Wszystko szło za daleko. Energicznie podniosłaś się, a on patrzył na Ciebie zrezygnowany.
- Mówiłam, że jestem zajęta – podeszłaś do kanapy – lepiej będzie jak już pójdziesz – podałaś mu jego kurtkę –to zaszło za daleko – ostatkami sił wstrzymywałaś łzy cisnące się do Twoich oczu – lada chwila żenisz się z Agą, nie możesz jej dalej zdradzać, nie możemy się już spotykać – wstrzymałaś na chwilę oddech – Po za tym wracam do Polski – wiedziałaś, że robisz dobrze, wiedziałaś, że tak powinno być. Z czasem przywykniesz do bólu, a Jego miejsce zajmie ktoś inny.


Za tydzień spotkamy się tutaj po raz ostatni.
Mówiłam, że będzie krótko.
Nie zapomnę  czyli zapraszam na Krzysia który rusza niedługo. 
W miarę możliwości liczę na wasze komentarze. 
Anonimowi też mogą.

wtorek, 21 stycznia 2014

Zachłanność druga.

 Ciepło, alkohol i dym nikotynowy. Dziś wyjątkowo drażniły Twoje nozdrza. Nie czułaś się dobrze w tym miejscu. Myślałaś, że się na to  uodporniłaś. Niestety nie. Dziś zdecydowanie nie byłaś w nastroju do imprez. Alkohol Cię odrzucał, a muzyka drażniła. Do tego jeszcze był tutaj on. Świętował wygraną i kilka dni wolnego z kumplami z drużyny. Bawił się bez świadomości, że Ty tu jesteś.
Nie miałaś ochoty zostawać dłużej w klubie. Wzięłaś kurtkę z szatni, narzuciłaś ją na ramiona i opuściłaś lokal. Przed budynkiem naszła Cię jeszcze ochota na papierosa. Niestety nie miałaś nic przy sobie. Ruszyłaś w stronę swojego mieszkania. Ciemne ulice miasta sprawiały że niejedna osoba bała się wychodzić po zmroku z mieszkania. Jeszcze teraz kiedy ulice były zaśnieżone, a temperatura schodziła sporo poniżej zera nikt nie wychodził na zewnątrz. Wokół Ciebie nie było żywej duszy. Często nie miałaś wytłumaczenia na swoje wybory. Tak jak w tym momencie kiedy środkiem nocy wybrałaś drogę przez ciemny park. Dlaczego? Sama nie wiedziałaś, ale może z powodu szybszego dotarcia do domu.
Ciemna droga z początku nie była taka straszna. Do momentu aż nie zaczęłaś mieć wrażenia że ktoś Cię śledzi. Co kilka chwil słyszałaś za sobą kroki i szelest. Przyśpieszyłaś kroku. Kroki również stały się szybsze. Twoje serce zaczęło bić szybciej, a dłonie drżały. Kiedy ów osoba była coraz bliżej poderwałaś się do biegu. Chciałaś biec ile sił w nogach ale zamieniły się one w piankę i uniemożliwiały Ci szybsze ruchy. Chwile później poczułaś ciężką dłoń szarpiącą Cię za nadgarstek. Momentalnie upadłaś na ziemie.
- Nie uciekniesz mi- usiadł na Tobie okrakiem i zaczął rozpinać Twoją kurtkę. Próbowałaś się szarpać, krzyczałaś. To było na nic.  Wokół panowała grobowa cisza. Mężczyzna powoli się rozpędzał. Zaczął całować Twoją twarz, szyję. Czułaś się okropnie i od samej myśli o tym co zamierza robiło Ci się niedobrze – Teraz się zabawimy – jego głos był okropny, zachrypnięty i drażniący. Próbowałaś krzyczeć, nadal zdzierałaś sobie gardło, a on nie zwracał na to uwagi.  Wręcz przeciwnie, podobało mu się to. Powoli traciłaś siły i nadzieję.
- Ratuuuunnnku – krzyknęłaś łamiącym się już głosem.
- Gabi?! – gdzieś w oddali odbiło się Twoje imię.  Z początku myślałaś, że to Ci się zdawało – Gabi, gdzie jesteś? – wołanie się powtórzyło.
- Tutaj, ratunku – Twój oprawca trochę spanikował. Złapał Cie za ręce i usiłował wciągnąć w krzaki, jednak on był szybciej. Następne co pamiętasz to Jego krzyk i dźwięk upadku mężczyzny.
- Jesteś cała? – znalazł się przy Tobie.
- Zabierz mnie stąd, proszę – Twój głos coraz bardziej się łamał, ostatnie słowo wypowiedziałaś prawie bezdźwięcznie. Wziął Cię na ręce, a tu objęłaś jego szyję i wtuliłaś się w klatkę piersiową. Poczułaś się bezpiecznie. W Twoim mieszkaniu znaleźliście się bardzo szybko. Od razu swoje kroki skierowałaś pod prysznic. Czułaś na sobie dotyk tego mężczyzny. Czułaś odrażające pocałunki jakie składał na Twojej twarzy, czułaś jego ręce pod Twoją bluzką. Kąpiel sprawiła, że to uczucie trochę z Ciebie „zeszło” Włożyłaś dres i bluzę, a  w salonie czekał na Ciebie Twój wybawca z kubkiem malinowej herbaty, którą uwielbiałaś. Złapałaś gorący kubek w zimne dłonie i od razu zamoczyłaś wargi w napoju.
- Dziękuję – wyszeptałaś – Boję się pomyśleć co by się stało gdybyś się tam nie pojawł – w Twoich oczach pojawiły się łzy.
- Cssss – przytulił Cię do siebie, a ty się rozpłakałaś – nawet o tym nie myśl, jasne? Jestem tutaj i nic Ci nie grozi – uspokajał Cie gładząc Twoje plecy jedną ręką, a drugą ściskał Twoją. Byłaś strasznie zmęczona, oczy same Ci się zamykały więc zaniósł Cię do sypialni. Delikatnie złożył Twoje Ciało na łóżku i okrył kołdrą. Skuliłaś się tak jak to robiłaś zawsze.
- Proszę zostań ze mną – szepnęłaś kiedy chciał wychodzić – Nie chce zostawać sama – wskazałaś miejsce obok siebie. Bez żadnego „ale” zajął wolne miejsce, a Ty momentalnie się w niego wtuliłaś. Nawet nie wiesz kiedy odpłynęłaś do krainy Morfeusza z wielkim poczuciem bezpieczeństwa.
Z samego ranka zbudziły Cię zapachy dochodzące z kuchni. Wsunęłaś na nogi kapcie i powędrowałaś za nimi. Na miejscu zastałaś cudowny widok. Mężczyzna Twoich marzeń krzątał się w Twojej kuchni przygotowując śniadanie.
- Wiem, że mi się przyglądasz – zaśmiał się, a ty zajęłaś miejsce przy stole – Jak się czujesz- postawił przed Tobą kubek z kawą i kanapki.
- Lepiej, trochę lepiej –uśmiechnęłaś się.
- To dobrze -  dotknął Twojej dłoni – Ty tu sobie spokojnie jedz, a ja skoczę się ogarnąć do łazienki, bo muszę wracać do siebie.
- A nie możesz ze mną zostać?
- Dziś niedziela, nie pamiętasz, że po południu mam gości?
- Ah tak, zapomniałam, że przylatuje Twoja narzeczona – jak gdyby nic zniknął za drzwiami łazienki, a Twój wyśmienity humor od razu uległ pogorszeniu. Wiedziałaś, że taki stan sytuacji długo nie potrwa, bo przecież ty jesteś tylko zabawką, a on ma narzeczoną i zbliżający się ślub.  Jednak miałaś cichą nadzieję, że wasza relacja może ulec zmianie.
- Gabi, nie chciałabyś mi o czymś powiedzieć? – wyszedł po kilku minutach z łazienki i spojrzał na Ciebie z delikatnym przerażeniem w oczach.
- Nie rozumiem? – zdziwiłaś się.
- Co to znaczy? – położył przed Tobą test ciążowy, a ty zakrztusiłaś się napojem – jesteś w ciąży? Przecież mówiłaś, że bierzesz tabletki – był zdenerwowany i zly. No tak przecież ty i dziecko moglibyście popsuć jego idealne życie.

- Nie, nie jestem w ciąży – zaśmiałaś się – fałszywy alarm. Leć już bo Aga będzie znów zła. 

Wiecie co? Zapomniałam, że to mam dziś dodać,  nie miałam poprawek i ostatniego wątku który miał sie pojawić później, teraz  wszystko jest tak jak powinno być. Trochę na gorąco i w emocjach, ale jest w terminie. 
Brawoo Panowie, Wyszomirski, mistrzu! 
Spierzcie jutro te Chorwackie dupy! 
Nocne Połączenie  zapraszamy z Annie! 
Całuję, Daja;*

wtorek, 14 stycznia 2014

Zachłanność pierwsza



- Życie jest popieprzone, wiesz? – leżałaś na podłodze i wlepiałaś swoje spojrzenie w sufit.
- Wiem, doskonale to wiem – Twój towarzysz siedział na podłodze oparty o kanapę i popijał piwo. – Wiesz, czasem sobie myślę, że to co się tutaj dzieje to tylko kiepski żart, że ktoś robi sobie z nas jaja, tak perfidnie wykorzystuje nasze słabości by czerpać pożytek z naszego popadania w skrajności. By nas wykorzystywać. Robi z nas swoje marionetki.
A ty cóż innego robisz?– zapytałaś sama siebie.
- Popatrz jak moje życie jest zafajdane – wziął głębszy łyk napoju – odbijam sobie piłkę, razy wygrywam, raz przegrywam, zawsze muszę się uśmiechać, żyję w ciągłych rozjazdach, mieszkam na walizkach.
- Takie życie sportowca – mówisz, ale on nie zwraca na to uwagi i kontynuuje swój monolog.
- Rodzinę, narzeczoną mam tysiące kilometrów stąd, w mieszkaniu nikt na mnie nie czeka.
Ja zawsze czekam, idioto – pomyślałaś.
- A ja każdego dnia udaję, że jestem w pełni szczęśliwy, że takie życie mi pasuje, że jest kurwa zajebiście.
-  Co zrobisz – mówisz sarkastycznie.
- Ale wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? – wstaje.
- Hm?
- Że jednak jest zajebiście – mówi i nagle znajduje się nad tobą tak zawadiacko się uśmiechając – wiesz dlaczego?
- Nie, ale na pewno zaraz mi powiesz – masz już dość tych jego podchodów, bo znów robi to co tak bardzo kochasz i jednocześnie nienawidzisz. Obezwładnił Twoje ręce, chwytając je mocno za nadgarstki.
- Bo jesteś ty i możemy robić co nam się żywnie podoba i nie będzie z tego żadnych konsekwencji – przejeżdża językiem po Twojej wardze sprawiając, Twoje pożądanie jego osoby sięgnęło apogeum. Jest tak blisko Ciebie, ale tak daleko i znęca się nad Tobą. Ociera swoją nogą o Twoją, pocałunkami delikatnie wyznacza ścieżkę na Twoim brzuchu, wokół pępka, podchodząc coraz wyżej. Jest świadomy tego co z Tobą wyprawia, jak Cię kusi i jeszcze bezczelnie się z Tego cieszy. Próbujesz wyswobodzić się z jego uścisków, ale jest od Ciebie o wiele silniejszy. Zębami powoli pozywa się Twoich dresów, oczywiście mu w tym pomogłaś. Chciałaś jak najszybciej pozbyć się wszelkich ubrań, swoich jak i jego, żeby tylko przejść do sedna. Jednak on uwielbiał się z Tobą bawić, natomiast ty tego nienawidziłaś. Nienawidziłaś tego, że robił z Tobą co chciał i czerpał z tego cholerną satysfakcję.  Był nad Tobą i zabierał się z wyswobodzenie Cię z bielizny. Czując jego kilkudniowy zarost na swoim ciele przeszedł Cię przyjemny dreszcz i w tym samym momencie wygięłaś swoje ciało, wiłaś się pod nim próbując wszystkiego by odzyskać wolne ręce. Nici z Twoich starań, bo brunet miał doskonałą zabawę. Zaczął delikatnie przemierzać drogę od Twojego podbrzusza do piersi co kawałek zatrzymując się by przygryźć kawałek Twojego nagiego ciała. Gdy dotarł do stanika puścił jedną dłoń i od razu pokierował ją do zapięcia, by i tej części garderoby się pozbyć. Jednak okazałaś się szybsza i przewróciłaś go na plecy tym samym górując nad nim w tym momencie. Zachłannie wpiłaś się w jego usta i wzajemnie penetrowaliście swoje podniebienia czerpiąc z tego równomierną satysfakcję. Pożądanie rosło z każdą sekundą coraz bardziej wypełniając wasze ciała. Równie szybko pozbyłaś się jego spodni i bielizny jednocześnie znów on przejął inicjatywę. Przylegaliście do siebie wymieniając się pocałunkami. Wbiłaś paznokcie w jego plecy zostawiając na nich czerwone, podłużne ślady. Oplotłaś nogami jego biodra i przeniósł wasze ciała na kanapę. Odessał się od Twoich ust i znów zaczął zabawę w znęcanie się nad Tobą.  Bawił się Twoimi piersiami, sutkami obserwując jak szalejesz i coraz bardziej pragniesz go w sobie. Złapałaś jego włosy i z całej siły pociągnęłaś do siebie.
- Przestań się ze mną bawić! -  Wykrzyczałaś ale zaśmiał się i wysłuchał Twojej prośby. Poczułaś przyjemnie ciepło w sobie. Nie był delikatni. Po takiej grze wstępnej nie tego od niego wymagałaś. Chciałaś stanowczości i zaspokojenia swoich potrzeb, tego pragnienia. Seks z nim zawsze Ci to dawał, zawsze gdy kończyliście czułaś się w pełni spełniona, zaspokojona. On również.  Zawsze wiedział czego chciałaś i vice versa.  Szybkie ruchy stawały się wolniejsze, a Ty byłaś bliska szczytu. Aż oboje doszliście równo opadając na kanapę. Dobrze, że kupiłaś dużą kanapę.
-  To właśnie sprawia, że jednak jest zajebiście mała – uśmiecha się i odgarnia Twoje włosy z twarzy – Pasuje mi ten nasz układ.

- Mi też – tak łatwo przychodziło Ci kłamanie. Okłamywałaś siebie, Jego, przyjaciół. Dlaczego? Bo bałaś się go stracić, a wolałaś mieć go tylko w łóżku niż stracić. Tylko, że obiecywałaś sobie, że każdy kolejny raz będzie ostatnim. Miał być ostatnim.
Dlaczego?
Bo istniał w tym jeden niuans.
Ktoś się jednak zakochał. 

***
Ja chyba odpowiadam z to powyżej, ale nie wiem.
Nie wiem co to będzie, może będzie zdrowo pieprznięte, może nie, bardziej głupie i chyba najgorsze ze wszystkich dotychczasowych i przyszłych. Napisałam to w jedną noc, na jednym tchu, a na drugi dzień sama się z tego śmiałam. Napisałam to i miało się zmarnować?
Mam nadzieję, że nie wiecie kim jest nasz bohater, ale znając mnie wiecie.
i nie, nie będzie to przepełnione seksem story, bo to mi nie wychodzi jak widać wyżej. to taki jednorazowy epizod, no może jeszcze raz jest, nie wiem, cały czas to poprawiam, zmieniam!
To będzie do końca. Nie wiem co z reszt.
Następne, za tydzień.
Na liście mam 5 osób na razie więc jeśli chcecie to sie wpisujcie gdzieś czy napiszcie mia gdziekolwiek, bo od dwójeczki informuję tych którzy wyrażą chęć.